Co was wkurza w kwestiach językowych [s/z/wi/]

Zaczęty przez Silmethúlë, Sierpień 20, 2011, 13:34:19

Poprzedni wątek - Następny wątek

Towarzysz Mauzer

Albo co nazywanie H2O z domieszką masy soli mineralnych i bógwiéczego water. No ale zawsze możemy mówić węgl.

Dylemat wpisany w istotę każdego systemu znakowego - intuicyjność czy trafność nazewnictwa.
Skrzydła miłości, mocy, o wielki, Twardy Jerze,
Rozpostrzyj ponad nami, ogrzej i przyjmij nas. -Mrkalj, Palinodia o twardym jerze
***
VIVAT CAROLVS GVSTAVVS REX POLONIÆ
  •  

Noqa

Widzę jednak różnicę. Woda to jednak związek chemiczny, nie pierwiastek, więc nie powoduje to aż takiej konfuzji. Do tego woda jaką widzimy rzeczywiście składa się w znacznej większości z wody chemicznej. Zgadzam się, że nie jest to precyzyjnie rozróżniane, ale nie jest też bardzo szkodliwe. Możemy powiedzieć o (chemicznie) czystej wodzie i będzie wiadomo, że chodzi nam o czyste H2O.

Przy węglu to nie ma sensu, bo węgiel/coal nie jest żadną odmianą alotropową węgla/carbonu. Nie jest też wcale odmianą alotropową z różnymi dodatkami. To skomplikowana mieszanina związków węgla/carbonu o procentowej zawartości węgla/carbonu ok. 65%, zbliżonej do nafalenu, podtlenku węgla czy heksafenylobenzenu. Mniej niż azotu w powietrzu.

Jest ten moment, gdy z trafnością rozmijasz się tak bardzo, że żaden poziom intuicyjności tego nie uratuje.
Nie narzekałbym, gdyby węgiel/carbon nazywać grafitem. Albo diamentem. To byłoby takie totum pro parte.
Ale nazywanie go od skomplikowanej mieszaniny związków go zawierających, tylko dlatego, że związki węgla/carbonu pozyskuje się z węgla/coalu i że węgla/coalu używa się tam, gdzie ma reagować elementarny węgiel/carbon jest po prostu doszczętnie głupie.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

spitygniew

Jeśli kogoś o to obwiniać, to nie chemików (w końcu to ci od "tlenu", nie odmówiliby sobie stworzenia nowego neologizmu gdyby był niezbędny), a głupią rzeszę Polaczków, którym nie chce się mówić "znoszę węgiel kamienny do piwnicy".

A tak poważnie, to jest tu podobna rozbieżność między językiem fachowym a potocznym (bo w tym pierwszym gdy chce się powiedzieć o konkretnym minerale, używa się określeń "węgiel kamienny" czy "brunatny", więc homonimii nie ma) co w przypadku "ekologii". A w codziennym języku nie mówi się zbyt często o C, więc i problem nie jest wielki.
P.S. To prawda.
  •  

Noqa

Ale w języku chemicznym fachowym i tak używa się węgla w znaczeniu węgla kamiennego/brunatnego/antracytu. Problem leży właśnie w języku chemii i tego, jak głupio jest tam nazwany szósty pierwiastek.

W podręcznikach akademickich mówi się o redukowaniu, np. tlenku niklu węglem i za chuja nie wiadomo, co właściwie należy przez to rozumieć.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Noqa

"pół tuzina".

Najlepszy przykład jak nie opisywać ilości.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Silmethúlë

  •  

spitygniew

#1851
Cytat: Noqa w Luty 11, 2014, 00:04:49
Ale w języku chemicznym fachowym i tak używa się węgla w znaczeniu węgla kamiennego/brunatnego/antracytu. Problem leży właśnie w języku chemii i tego, jak głupio jest tam nazwany szósty pierwiastek.

W podręcznikach akademickich mówi się o redukowaniu, np. tlenku niklu węglem i za chuja nie wiadomo, co właściwie należy przez to rozumieć.
Fakt, można było stworzyć "karbon" (niebezpieczeństwa pomyłki z okresem geologicznym byłyby minimalne), ale i tak wiekszośc winy leży po stronie dzisiejszych chemików, którym nie chce się mówić o węglu kamiennym.

Denerwuje mnie nieco brak jednego określenia na "to coś", co sprawia, że nie możemy się oderwać od książki czy filmu, a czego nie da się określić nawet jako wiązkę konkretnych elementów - zwłaszcza, że od dawna odpowiednie pojęcie funkcjonuje w żargonie gier komputerowych ("grywalność"; "czytalność" byłaby jak najoczywistsza, z filmami dużo gorzej, bo "oglądalność" ma już swoje znaczenie). Zastanawiałem się, czemu akurat w tej dziedzinie dorobiono się takiego określenia, i wydaje mi się to efektem tego, że od gier najwięcej ze wszystkich dzieł oczekujemy czystej rozrywki (choć są oczywiście takie tytuły, które niosą ze sobą dużo więcej, z Planscape: Torment na czele), natomiast mimo iż większość czytelników (w tym ja, przyznaję) nie szuka wcale w książkach intelektualnych uniesień a podobnie zwykłej przyjemności z czytania, dla wszelkiej maści inteligientów "czytalnosć Dostojewskiego" byłaby świętokradztwem.
P.S. To prawda.
  •  

Ghoster

#1852
[...........]
  •  

Noqa

Jeśli przez "pół tuzina" mamy na myśli "sześć" to "pół tuzina" jest zupełnie zbędnym ozdobnikiem. Zupełnie nie rozumiem, po co komu poetyckie określenie liczby "sześć", chyba nikt nigdy nie narzekał, że nie da się piękniej wyrazić "czterech" czy "ośmiu".

Jeśli zaś chodzi nam o "około sześć"... to po pierwsze rzadko mamy taki problem, bo trudno nie odróżnić pięciu od siedmiu i to znowu tylko bardziej skomplikowane ujęcie prostych określeń - "pięć-sześć", "ze sześć", itd.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Ghoster

#1854
[...........]
  •  

Noqa

#1855
Tak. Ale niespecjalnie widzę sens wkładania takiego innego poczucia słowa "sześć", a mocno się tego nadużywa. W każdym razie ja ostatnio bardzo często trafiałem na "pół tuzina" pojawiające się zupełnie z dupy.

EDIT: Do tego dochodzi jeszcze, że "tuzin" jest dość nienaturalne. Stąd jego pół jest jeszcze mniej intuicyjne.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Wedyowisz

стань — обернися, глянь — задивися
  •  

Feles

Cytat: Noqa w Luty 13, 2014, 01:20:14
"pół tuzina".

Najlepszy przykład jak nie opisywać ilości.
A to nie jest jakaś tania kalka z angielskiego, stosowana w polskich tłumaczeniach fantezów?
anarchokomunizm jedyną drogą do zbawienia ludzkości
  •  

Dynozaur

Wkurwia mię, że wiele języków mniejszościowych Rosji przyjęło dla tegoż kraju nazwę "Rossija", zamiast utworzyć coś swojego z natywnych, często zupełnie niepodobnych określeń Rosjan. Przecież to kraj, w którym (bądź co bądź) żyją, powinni nazywać go więc po swojemu.

Na przykład
Wotjacki: Rosjanie - Ӟучъёс, ale Rosja - Россия.
Bałkarski: Rosjanie - Оруслула, ale Rosja - Россия.
Awarski: Rosjanie - ГӀурусал, ale Rosja - Россия.
Czeczeński: Rosjanie - Оьрсий, ale Rosja - Росси. (przynajmniej grekołacińską końcówkę raczyli usunąć)

I inne. Nie sądzicie, że to marnotrawstwo?

Zwłaszcza tych Wotjaków szkoda, bo ich określenie na Rosjan jest wyjątkowo fajne.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

spitygniew

P.S. To prawda.
  •