Co was wkurza w kwestiach językowych [s/z/wi/]

Zaczęty przez Silmethúlë, Sierpień 20, 2011, 13:34:19

Poprzedni wątek - Następny wątek

Τόλας

Cytat: Silmethúlë w Wrzesień 04, 2017, 18:46:30
Po czesku szczekają haf-haf, zawsze mnie zastanawiało, czy to nie zmieniona pisownia jakiegoś wcześniejszego *hav-hav ← *hau-hau.
No to idąc tym tropem prasłowiańskie psy musiały szczekać gavъ-gavъ.
  •  

Wedyowisz

Cytat: Toyatl w Wrzesień 04, 2017, 19:14:04
Cytat: Silmethúlë w Wrzesień 04, 2017, 18:46:30
Po czesku szczekają haf-haf, zawsze mnie zastanawiało, czy to nie zmieniona pisownia jakiegoś wcześniejszego *hav-hav ← *hau-hau.
No to idąc tym tropem prasłowiańskie psy musiały szczekać gavъ-gavъ.

To dla praindoeuropejskich możemy przyjąć jakieś *gweh2wos-gweh2wos.
стань — обернися, глянь — задивися
  •  

Todsmer

#3152
Widzę już praszczekackie rekonstrukcje :D

EDIT:
Cytat: Wedyowisz w Wrzesień 04, 2017, 19:44:38To dla praindoeuropejskich możemy przyjąć jakieś *gweh2wos-gweh2wos.
Hah, z tego można by nawet zabrać za wywodzenie angielskiego woof woof :D
  •  

Obcy

#3153
Cytat: Toyatl w Wrzesień 04, 2017, 19:14:04
No to idąc tym tropem prasłowiańskie psy musiały szczekać gavъ-gavъ.

Czyli jednak rosyjskie psy szczekają zgodnie z etymologią - гав-гав!

EDIT: A tak na serio: wg Wikisłownika bałtosłowiańskie psy wykonywały czynność zwaną *lā́ˀtei, skąd litewskie loti i polskie łajać.
  •  

Siemoród

Rosyjskie продюсер wzięte z angielska, kompletnie nie pasujące do pokrewnych продукт, продуцировать i innych, a to jeszcze wbrew oczekiwanemu **продуцент. I o ile dublety z prajęzykiem czy językiem blizkim wyglądają słodko, o tyle zapożyczanie słów z angielskiego, kiedy w sumie mamy już dobrze przyswojone słowa wprost z łaciny, jest legką przesadą.
Niech żyje Wolny Syjam!
  •  

Dynozaur

#3155
Wkurwia mnie to (już nie pierwszy raz), że od jakiegoś czasu w Tymkraju można nazywać dzieciaki tak, jak się komu podoba. I latają po internecie coraz to kolejne rewelacje o rodzących się "Denaerysach", "Trimurto"-"Drunvalach" i innych "Dżeronimo Martinsach" na kiju...

Japierdole. Zadziałał ten sam mechanizm, co w przypadku legis Szyszko o wycince drzew. Po prostu - zezwól Polakowi na coś, to Polak od razu poczuwa się w świętym obowiązku, aby robić to bez opamiętania i RiGCzu. Może nie jest tego jakoś strasznie dużo i zdarzało się to już wcześniej (w końcu stare wytyczne były raczej "sugestjami" niż twardym prawem, a urzędasy mieli je w dupie i w sumie można było im skoczyć), ale niemniej wkurwia i przypadki są bardzo skrajne (wręcz sprawiają, że na "Brajanki" i "Kewiny" patrzymy przychylniej), a to (mnie przynajmniej) skłania do refleksji, że może wartałoby to ukrócić. W kwestjach ekonomiczno-gospodarczych jestem i pozostaję liberałem, ale w sprawach kulturowych to niestety trzeba ludzi traktować jak bydło, bo inaczej stoczymy się k' dekadencji.

Kurwa, skoro mamy już tych konserwatystów (niektórzy twierdzą, że wręcz ultrakonserwatystów), to niech się choć raz na coś przydadzą i cofną te zmiany. Zresztą, cofanie zmian to to, co wychodzi im najlepiej. Może z tą likwidacją gimbaz przesadzili, ale przynajmniej widać, że to lubią - mają pasję do tego xDDDDD

A ja to bym nawet poszedł o krok dalej i wdrożył rozwiązanie szwedzkie (z czasów, kiedy Szwecja była jeszcze w miarę normalnym krajem) - utworzył listę "dopuszczalnych imion". Niektórzy twierdzą, że podobnie było też w PRLu, ale nigdy odpowiedniego tekstu źródłowego nie znalazłem. Ale jeżeli takie coś faktycznie istniało (tylko było n.p. tajne, udostępniane tylko urzędnikom), to można by się w części (i z dużą dozą krytycyzmu) oprzeć na tem.

Taka lista powinna być jawna, możliwa do kupienia w każdej księgarni jako książka z obszernym wstępem (jak, po co i dlaczego). Ilość tych imion powinna być nieokreślona (może być ich nawet dziesięć tysięcy, a poza tem powinna być co jakiś czas rewidowana), a sama lista powinna być jak najbardziej inkluzywna. Oczywiście, ta "inkluzywność" powinna się odbywać w ramach RiGCzu i tradycji. Chodzi o to, aby uniknąć sytuacji, że ktoś chce nazwać dzieciaka n.p. Pafnucy i nie może, bo tęgie głowy uznały, że "po co wpisywać takie przestarzałe imiona na listę". Mojem zdaniem lepiej umieścić tysiąc "martwych" imion niż pominąć jedno tradycyjne. Zresztą, powinno się dążyć do tego, aby takie "stare imiona" odkopywać i przywracać do obiegu. Jest przecież wiele fascynujących imion, które z powodzeniem mogłyby wciąż funkcjonować, a także takie, którym niesłusznie przyczepiono gębę "dziwnych" (n.p. popularny w Polsce szlacheckiej Samuel).

Z kolei tym, co na liście musi być kategorycznie pominięte, są nie tylko "Brajanki, Dżesiki, Kewiny i Vanessy", ale także (obok imion zdrobniałych [jako pełnych], nieprzystosowanych do polskiej ortografji/fonetyki/morfologji, mających już rodzime odpowiedniki it.p.) takie "fenomeny XX wieku", jak n.p. Andżelika czy tam inna Wioletta, do których się przyzwyczailiśmy, nauczyliśmy się je ładnie zdrabniać i nie dziwią nas już tak, jak mogły dziwić te dziesiąt lat temu, ale jednak są dla naszej kultury obce i dla każdego oczytanego człowieka z wyczuciem kulturalno-językowym są raczej w złym guście i brzmią (w najlepszym razie) "plebejsko". Oczywiście, jest dużo przypadków spornych lub dwuznacznych, dlatego opracowaniem listy będzie musiał się zająć sztab tęgich głów.
Docelowo chodzi o to, żeby takie imiona stopniowo wyrugować. Wiadomo, że nie będziemy zmieniać imion żyjącym osobom (chyba, że na wniosek zainteresowanych), ale jeżeli nowe zasady będą egzekwowane, to stopniowo nosiciele "wyklętych" imion wymrą i po paru dekadach nastąpi wreszcie antroponimiczny ład.

A żeby były egzekwowane, nowe wytyczne muszą mieć charakter prawomocny, a nie być (jak to wcześniej było) tylko "zaleceniami". Urzędników je łamiących powinno się karać grzywnami. Na tyle wysokimi, żeby jak taki urzędas jeden z drugim nieopatrznie zatwierdzi jakiegoś "Marcela" (zamiast jedynie poprawnego Marcelego), tudzież Kubę (jako pełne imię), to następnym razem będzie już baczył i studjował listę uważnie. Oczywiście, powinno to działać także w drugę stronę - jeżeli urzędas odmówi wpisania imienia znajdującego się na liście (n.p. Adolfa, bo "źle się kojarzy"), to rodzice dziecka mają go prawo zaskarżyć i jeżeli imię faktycznie znajduje się na liście, to sprawa jest jednoznaczna - urzędas beknie.

A jeszcze co do listy - nie powinna być ona tylko suchym spisem imion (stąd pomysł, by wydawać ją w formie książkowej), ale powinna też zawierać pewne aneksa, dające pewne "pole do popisu" (oczywiście, w granicach RiGCzu) w kwestjach, których nie da się tak prosto uregulować. Na przykład - imiona słowiańskie dwuczłonowe. Wiadomo, że nie wpisze się wszystkich kombinacyj na listę (oczywiście te najbardziej i tak powinny być ujęte, żeby potem niekompetentny urzędas nie stwierdził "Sławomir? Paaanie, nie ma tu takiego imienia"), więc powinna być dołączona również lista dopuszczalnych rdzeni (takich "autentycznych", żeby nie tworzyć "Gromosławów" i innych "Grzybomirów" - z neologizmów/starych faili dopuściłbym tylko Mieczysława i Ziemowita, może też Wieńczysława jako wyjątki. Wszelkie nieregularności typu Wacław byłyby umieszczone w głównej liście), które można dowolnie ze sobą łączyć (z pewnymi restrykcjami, n.p. nie powtarzanie rdzeni, w typie **Sławosław - to nie Chiny). Nawet jeżeli nikt nie nazwie syna n.p. Niegosiodł, to nie widzę powodu, aby odbierać mu taką możliwość w słowiańskim kraju.

Należałoby też jakoś uregulować kwestję imion dla członków mniejszości, tak aby mogli oni nadawać imiona zgodne ze swoją kulturą (przynajmniej rdzennym mniejszościom etnicznym nie możemy tego zabronić - imigracja zaś powinna być raczej nastawiona na asymilację). Przy czem, trzeba byłoby to zrobić tak, aby było to "idjotoodporne" i nie prowadziło do nadużyć typu "Mój stary pochodzi z Ukrainy, więc nazwę swojego dzieciaka «Turbodżekson», bo mogę". I zanim powiecie, że ten problem jest wydumany - to wcale nie jest. Wystarczy spojrzeć na ten dział na stronie RJP, gdzie wydawane są opinie o imionach (o ile to wciąż istnieje) - tam bardzo często ludzie zasłaniają się niepolskimi korzeniami, żeby usprawiedliwić swoją radosną twórczość nazewniczą.

A jeżeli chcesz nazwać dzieciaka jakimś imieniem, którego na liście nie ma (a uważasz, że być powinno) - to kieruj sprawę do sądu. Jeżeli sąd przyzna ci racje, to dostaniesz prawomocne pozwolenie, a jeżeli precedens będzie dość "silny", to być może będzie on uwzględniony przy rewizji listy. Przy czem, powinna być też ustalona jakaś (już niekoniecznie jawna) "antylista" imion, które w ogóle nie mają startu do pozytywnego rozpatrzenia (w sensie, takich balansujących na granicy "dopuszczalności", a nie oczywistych kocopałów typu Dżeronimo Martins, które wiadomo, że nie przejdą), żeby nie doprowadzić do takiej sytuacji, że ktoś chce w sądzie przeforsować n.p. "Andżelikę" i popiera (bądź co bądź, nie wyssanymi z palca) argumentami, że "imię funkcjonuje w Polsce od paru dekad", "jest przystosowane do zasad języka polskiego", "nosi je w RP wiele kobiet, z twoją starą włącznie" it.p. A sąd stwierdzi "Noooo, w sumie" i wyda werdykt pozytywny. Wtedy cały sens tej listy bierze w łeb i można będzie se nią dupę podetrzeć. Dlatego "antylista" musi powstać i musi być przestrzegana. Ale jeżeli chcesz dowieść, że n.p. Wigand, Dziepołt, Batszeba czy Temida to pełnoprawne polskojęzyczne imiona - to droga wolna, widzę tu szerokie pole do dyskusji.

Mojem zdaniem jest to lekarstwo na panującą w tym względzie "wolną amerykankę". Chodzi o ochronę języka, którego antroponimja jest częścią. Nie chcę, żeby lista najpopularniejszych imion w Polsce za x lat prezentowała się tak, jak prezentuje się obecnie n.p. w Niemczech (i mówię tu o imionach etnicznych Niemców) - oznaczałoby to, że nasza kultura i język chylą się k' upadkowi. Są ważniejsze problemy? Być może. Ale to nie oznacza, że ta kwestja nie zasługuje na pochylenie się nad nią.

To tyle onomastycznego szuryzmu na dziś. Koniec bomba, kto czytał - ten cierpliwy człowiek.
I na koniec ogłaszam konkurs,
Kto pierwszy wyjedzie z argumentem, że "hurr durr Piotr i Andrzej to też niepolskie imiona i też były kiedyś uważane za obce i niezgodne z naszą kulturą", ten dostanie pudło wypełnione żywymi karakanami oraz pokaźny zestaw armatury łazienkowej (do opłacenia za pobraniem) wprost pod drzwi. A za rozwijanie tego wątku dorzucę wielki fortepian.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Henryk Pruthenia

Jak rozumiesz kwestję imion nadawanych dla mniejszości etnicznych? Chodzi CI o dopuszczenie jakichś lokalnych imion, nie znanych na przykład w języku polskim, czy też po prostu "zapożyczenie" np. Iwana dla Jana? Zgaduję, że chodzi Ci o te pierwsze rozwiązanie, tak?
Zresztą, powinno być pod głównym imieniem w dowodzie być zapis w swoim języku małymi literkami. Jakby ktoś się czuł z tym lepiej, to spoko, nikomu by to nie szkodziło. :D
I jestem też za dopuszczaniem imion świętych, tych nowszych też. To był stary mechanizm napływu imion do języka polskiego, i sądzę, że powinno się go zostawić. I np. jeżeli jakaś taka Dajnerys by została świętą, to cóż, wola Boska, niech się i przyjmie!
Choć raczej nie podejrzewam. :P

Dynozaur

#3157
Raczej to pierwsze, przynajmniej w oczywistych przypadkach. Aczkolwiek chętnie dowiedziałbym się, jak wyglądało ustawodawstwo w tej sprawie w II RP i być może (znowuż, z pewną dozą krytycyzmu) się oparł.

No i też w jakichś granicach. Nie widzę powodu, by n.p. z Oksany robić polskojęzyczną Ksenję (Xenję), skoro nawet Rosjanie tak nie robią. Przy czem imię to byłoby oczywiście zarezerwowane dla Rusinów i innych prawosławnych.

A co do świętych chrześcijańskich, tak - to oczywiście byłoby ważnem kryterjem w kwestji zatwierdzania imion. Przy czem, do tych XX i XXI-wiecznych mam trochę ambiwalentny stosunek. Na pewno musiałaby i w stosunku do nich być zastosowana ścisła zasada spolszczania (a nawet spółczesny kościół nie jest w tym jakiś nazbyt konsekwentny, mówiąc n.p. o ojcu Pio). Ale na pewno byłoby to brane pod uwagę.

A co do "Dajnerys" - to podeźrzewam, że ktoś z takim imieniem ma raczej małe szanse zostania świętym xDDDDDDDDDDDDD Może generalizuję, ale wydaje mi się, że rodzice nadający dzieciom takie imiona raczej nie mają w zwyczaju swoich pociech chrzcić... A gdyby się nawróciła, to raczej RiGCz nakazywałby się ochrzcić pod jakimś innym imieniem.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Icefał

Nie ma furigany w unikodzie jako znaków diakrytycznych. Ani też nie ma małych cyfer.
  •  

Wercyngetoryks

Zakładacie więc, że Daenerys mogłaby zostać świętą tylko poza granicami Polski. To ma mniej więcej tyle sensu, co zalegalizowanie medycznej marihuany, a następnie sprowadzanie jej wyłącznie zza granicy.
ChWDChRL
  •  

Henryk Pruthenia

Ej, sory, ale geny nie woda, jak to mawiają. :D

Dynozaur

Cytat: Spodnie w Wrzesień 09, 2017, 15:18:04
Zakładacie więc, że Daenerys mogłaby zostać świętą tylko poza granicami Polski. To ma mniej więcej tyle sensu, co zalegalizowanie medycznej marihuany, a następnie sprowadzanie jej wyłącznie zza granicy.

Nie wiem, skąd wysnułeś taki wniosek xDDDDD
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Henryk Pruthenia

Hmmm. Co do świętych zza granicy, i z czasów współczesnych, to może weźmy też kryterium rasowe? Wiecie, żeby nie było żadnych Ongo Rongo, czy Ćing Kłu Cza etc? Chodź z drugiej strony, jak ktoś by nie lubiał swoich dzieci, to niech wyżyje się w ten sposób, a nie je zabija etc. xD
Zresztą, boję się, że Twój pomysł tworzyłby za dużo bytów. Tu musi być jakiś precyzyjnie i jasno określony mechanizm, a Twój pomysł tworzy potrzebę jakiegoś urzędu. I takie coś, teoretycznie, mogłoby zrazić do nienajgorszego pomysłu.

A, i jeszcze jedno: jeżeli dziecko dostało nieprawilne imię, to według mnie nie powinno być możliwości zmiany. Stało się, to się stało, społecznie nie jest to szkodliwe. Wiem, że z drugiej strony parę osób by mogło np. zapłacić komuś, a potem urzędnik zapłaciłby grzywnę, ale co zostało naddane, to jego. No, ale komu by to przeszkadzało? Aby zatrzymać dżesikacjobrajankację Polski starczy nie pozwalać pospólstwu popełniać tego grzechu, wtedy nie będzie to popularne.

Ghoster

#3163
[...........]
  •  

Wercyngetoryks

Cytat: Dynozaur w Wrzesień 09, 2017, 15:53:38
Cytat: Spodnie w Wrzesień 09, 2017, 15:18:04
Zakładacie więc, że Daenerys mogłaby zostać świętą tylko poza granicami Polski. To ma mniej więcej tyle sensu, co zalegalizowanie medycznej marihuany, a następnie sprowadzanie jej wyłącznie zza granicy.

Nie wiem, skąd wysnułeś taki wniosek xDDDDD

Jeśli nie można dziecka nazwać Daenerys w Polsce, to tylko poza Polską może się urodzić Daenerys, która zostanie świętą.
ChWDChRL
  •