No, teoretycznie tak. Czytałem w jednym starym podręczniku do polskiego (z czasów, kiedy w programie liceum były elementy fonologii historycznej), że teoria jest taka: samogłoski szerokie (a e o) w wersji długiej uległy zwężeniu do, powiedzmy, [ɜ e o], a samogłoski wąskie (i y u) pozostały takie, jakie są, ponieważ nie mogły ulec dalszemu zwężeniu (wyżej w aparacie mowy są już tylko spółgłoski). Stąd obecność odrębnych pochylonych „a e o” przy braku „pochylonych” „i y u”.
Chociaż, na drugi rzut oka, brzmi to trochę naciąganie: nic nie stoi na przeszkodzie, by długie „e o” uległy zwężeniu, a długie „a” zostało na miejscu, albo przemieściło się w innym kierunku (por. niemieckie [aː] → dialektalne [ɑː] lub [ɒː], albo angielskie [aː] → [ɛː] → [ei]).