Ale -wad to też element łaciński, kojarzysz zwrot vade mecum? Vado to podstawowy człownik oznaczający po łacinie "idę", zachowany w całym obszarze romańskojęzycznym (chociaż w Rumunii szczątkowo). Przymiotnik mobilis, od którego bierze się automobil nie zachował się natomiast nigdzie, wszędzie jest wtórnym zapożyczeniem. Poza tym, polskie słowo to samochód, a nie *samorusz.
Nie jestem idjotą, znam łaciński czasownik
vado-
vadere i wiem, że ten -wad w "sułowadzie" od tego pochodzi. Z tym pytaniem chodziło mi o co innego - a mianowicie, co ten rdzeń robi w tej formacji? No bo dlaczego Wenedzi mieliby kalkować -mobil w automobilu rdzeniem wad-, skoro mają czasownik
mowiar, odpowiadający jemu znaczeniowo, dźwiękowo i historycznie.
W polskim takich odpowiednictw nie ma, więc taka "luźniejsza" kalka jak "samochód" (zamiast jakiegoś **samorucha) jest zrozumiała (bo ani jedno ani drugie brzmieniem oryginału nie przypomina), ale w Wenedyku myślę, że bardziej opieraliby się na tej neo-łacinie, skoro istnieją rdzenie z nią kompatybilne.
Pewnie chodziło o to, że jakby pozwolić hipotetycznym mówiącym wenedykiem nawpuszczać krocie internacjonalizmów i łacińskich wygrzebizmów, tak jak to zrobiły rzeczywiste romańskie, język straciłby na swoim pseudopolskim filu.
No wiem, że może źle podchodzę do sprawy - wszak Wenedyk to conlang Jana i wygląda tak, jak jego autor chciał, żeby wyglądał. No ale jednak, skoro Jan umieścił ten język w alternatywnej historji, to jednak chcąc-nie-chcąc podporządkował go pewnym "odgórnym" regułom, przeciwko którym ten "sułowad" mojem zdaniem występuje.