No właśnie. Typowy postępowiec. Europa to Europa. Tak uczyli w szkole i na razie postępowcy nie opanowali podręczników do tego stopnia
Wiesz co, Bartek? Ty w tym swoim korwinoidycznym poglądzie na świat jesteś o wiele bardziej denerwujący niż Dynozaur czy Mścisław. Bo ultrakonserwatyzm Dynozaura jest taki trochę
over-the-top i przez to tolerowalny, Mścisława konserwatyzm jest taki nienarzucający się, a ty, ty… ech.
Super, nie dość, że regularnie imprezuję na Manhattanie
BTW, zastanawia mnie, skąd się wzięło nazywanie całotygodniowych targowisk miejskich w średnich miastach „Manhattanem”…
patryca - tacierz
Nieee, za bardzo kojarzy mi się z urlopem „tacierzyńskim”…
Australia - Jugowizna (skoro mieliśmy staropolski posiłek jużynę, to czuję się w pełni uprawniony do używania tego rdzenia!)
Ja tam wcześniej myślałem nad Jużyzną, BTW.
Ewropa - Naszyzna
Nad tym też ja myślałem, ale odrzuciłem to, bo to wydawało mi się zbyt eurocentryczne…
Inna sprawa, że IMHO ze względu na bratnią słowiańską Rosję, w czystopolszczyźnie nie powinno się raczej rozdrabniać na Europę i Azję, żeby nie rozstrzeliwać rusków po dwóch kontynentach…
A! Ocean - wielmorze!
Dynozaur kiedyś proponował zapożyczenie z SCS-a, „pęczyna”, ale w końcu do konsensu nie doszło, i pozostało jedynie z tego pomysłu słowo w dynozaurowym zimnym,
pąċina, oraz jego rodzkie zapożyczenie,
pacina* (zastępujące przedrewolucyjne słowo
osejan).
* Zapożyczenie, bo gdyby słowo było odziedziczone, brzmiałoby
pöcina.