Po pierwsze brak Persów, ewolucja filozofii greckiej być może przebiegnie w innym kierunku. Brak potężnego przeciwnika w Azji Mniejszej powinno zmienić procesy zjednoczeniowe wśród Greków – brak przeciwnika, którego można uznawać za głównego wroga; Aleksander (o ile istniałby w tej historii) nie miałby motywu zemsty podczas swoich wojen. Może nawet pokierowałby się w innym kierunku.
W miejscu Persji mamy Kutów, i oni będą mieli podobną historię jak Persowie. I będą też bardzo niebezpieczni dla wszystkich innych państw obszaru. Dodatkowo, inaczej niż u nas, kutojęzyczny będzie obszar przyszłego Iraku.
Brak Persów miałby również duże wpływy na późniejszą historię religijną, no ale Żydzi nie przetrwali, nie ma chrześcijaństwa. Ale też nie ma rzymskiego mitraizmu.
Ano, nie ma. Zastanawiałem się jak to rozwinąć, myślałem nad jakąś alachrześcijańską religią Filistynów stworzoną pod wpływem żydowskim.
Brak chrześcijaństwa byłby jednak dużo bardziej znaczący dla historii, zwłaszcza Europy i Bliskiego Wschodu. Mam wątpliwości, czy państwowy kult Słońca byłby w stanie zająć jego miejsce. Filozofia, zwłaszcza neoplatonizm (o ile by się pojawił) także nie ma szans, ze względu na przeintelektualizowanie i elitarność, choć może stałby się takim europejskim odpowiednikiem buddyzmu. Zresztą, prawdopodobnie w Europie stałoby się to co w Indiach (pod względem religijnym), powolna ewolucja, przeplatana rewolucjami. Przecież obecny hinduizm jest stosunkowo młodą religią, pochodzi jednak od religii wedyjskiej, z którą nie ma już prawie nic wspólnego.
Jeżeli chodzi o religie, to na gruncie wcześniejszych wierzeń mają powstać coś, co nazywam "ligami". Przykładem ligii ma być religia brytyjska (dla Hibernii, Brytanii i Piktów), która powstała na bazie wcześniejszych wierzeń celtyckich, a także pod wpływem masy kultów i kulcików ludzi, którzy ściągali do tego jednego z najbardziej bezpiecznych obszarów Imperium Rzymskiego. Innym obszarem religijnym będzie Ruś posiadająca ciągłe wpływy na obszar południowosłowiański. Dodatkowo trzeba pamiętać, że Grecy tak od około X wieku są przeszłością, a całą schedę po nich przejęli Jelanie - przy czym została ona bardzo mocno wykrzywiona. Sama Jel miała bardzo centralistyczne ciągoty, i nie zdziwiłbym się, gdyby jednak niektóre postfilozoficzne nurty mogły się przekształcić w jakąś religię monoteistyczną. Przy okazji trzeba pamiętać o setkach różnych małych wydarzeń, oświeceń itp., które mogłyby wpłynąć na dzieje świata w niewyobrażalny sposób.
Ciekawi mnie natomiast, jak rozwiązałeś problem naporu Germanów na Cesarstwo (tu również wkracza kwestia perska, bo bezpośrednią przyczyną kryzysu III wieku – jak i rzymskiej odpowiedzi na niego, czyli dominatu Dioklecjana – było odnowienie imperium perskiego). Przy takich zmianach historia Rzymu mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej, zwłaszcza że piszesz o rozpadzie. Jak taki rozpad nastąpił – czy przez interwencję z zewnątrz, czy przez bunt wewnętrzny?
Co do Persów, to mamy dalej Kutów - posiadają podobną co oni rolę w historii (za wyjątkiem może religii). Co do rozpadu Imperium Rzymskiego, to trzeba powiedzieć parę rzeczy: Po pierwsze, na wschodzie Rzymianie poradzili sobie dużo gorzej, a na zachodzie dużo lepiej. To jest mamy podbój całości Wysp Brytyjskich, przy jednoczesnym opóźnionym zajęciu Egiptu, czy nawet Grecji. Rzymianie nigdy nie zajęli Mezopotamii, dodatkowo wnętrze Anatolii też nie zostało nigdy do końca podbite. Jednoczesny napór Kutów i Scytów na niektóre ziemie wschodu był, zgaduję, równie dotkliwy. Scytowie pełnili też podobną rolę co Hunowie w pewnym okresie

Co do napływu germanów, miał on podobny przebieg jak u nas, może za wyjątkiem braku zdobycia Anglii. Samo Imperium miało wiele problemów, a to gospodarczych, a to narodowościowych (germanie!), dodatkowo Kutowie mieliby zapuścić się aż do Grecji i Egiptu. A sam rozpad polegał na tym, że kiedy poszczególni latyfundyści, czy tam germańscy wodzowie podzielili sobie. O! Wpływ german na łacinę był też zdecydowanie silniejszy i dłuższy! Przy czym sama Italia została zmarginalizowana (długi okres właśnie Brytania czy Grecja były ważniejszymi centrami kulturalnymi), zaczęła się też rozdrabniać. Rzym długo był samodzielnym państwem-miastem, przez co Rzym się rozpadł, a nie upadł, bo insygnia pozostały na miejscu, i pozostał on stolicą Imperium de jure. Potem mieliśmy tendencje narodowe, jak u nas, i zjednoczona Italia przezwała się Rzymem.
I tu wkraczamy do średniowiecza. Jak wiemy, wczesne średniowiecze ukształtowało Europę taką, jaką ją teraz znamy. W jego kształtowaniu ważny udział miał Kościół, który niejako zastąpił cesarską administrację, i kontynuował rzymskie idee. Kościół był również głównym przekaźnikiem między starożytną spuścizną, a nowymi, barbarzyńskimi, państwami.
Tylko że tu przejście od okresu rzymskiego do barbarzyńskiego było dużo bardziej płynne. Germanie, ze względu na brak chrześcijaństwa, spoili się z resztą społeczeństwa dużo później (niektórzy Wizygoci mówili po swojemu jeszcze w XV wieku!, a u Swebów żywioł germański w ogóle zwyciężył), ale miało też inną stronę medalu: ludność łacińska miała na niektórych obszarach sporą autonomię. Dodatkowo zapaść cywilizacyjna całkowicie ominęła... Brytanię i Hibernię, które stały się głównymi przekaźnikami dawnej cywilizacji.
To na Zachodzie. Na wschodzie sytuacja byłaby również dziwna, ze względu na fakt, że Bizancjum miało cechy teokracji, oczywiście chrześcijańskiego. Również ideologia cesarska (również na Zachodzie) kładła nacisk na „jedna Ziemia, jeden Rzym, jeden Cesarz” – czyli że cesarz był niejako odpowiednikiem Boga chrześcijańskiego na ziemi – niejako z natury miałby rządzić światem i wszystkimi ludami, a obowiązkiem każdego miałoby być poddanie się jego woli. Takie podejście było pokłosiem wprowadzenia chrześcijaństwa, z jego monoteizmem.
Tutaj Grecja wyszła z okresu postromańskiego bardzo osłabiona, i dodatkowo jako obszar zależny od Kutów (przy czym jednak cywilizacyjnie to Grecy bardziej wpływali na cywilizację barbarzyńców). Uniezależniła się wraz z upadkiem państwa Kutów (które potem i tak jakoś się zjednoczyło, ale nigdy nie było już tak potężne), wraz z Mitenią. I tu wkraczają Słowianie, którzy nie poszli na zachód (więcej germanów), a bardziej na południe - i wyparli oni i przodków Albańczyków i Rumunów, a także zasiedlili Panonię (dlatego Awarowie zostali w przyszłości tak bardzo zeslawizowani, zresztą, zgaduję że gdzieniegdzie są jakieś małe słowiańskie wyspy językowe), a także zdominowali cały obszar Grecki, w tym też po drugiej stronie morza w Azji. A co oni tam już wymyślili, barbarzyńcy na tej starej ziemi, pomiędzy Zachodem i Wschodem - tego nie wiem

Idźmy dalej, Słowianie. W rzeczywistości przyjęcie chrztu było równoznaczne ze złożeniem hołdu papieżowi (jako zwierzchnikowi Kościoła) i cesarzowi (jako zwierzchnikowi ziemskiemu), efekt tego, co przedstawiłem wyżej. Coś takiego wprowadzało oficjalnie w strukturę świata boskiego. Tutaj nie byłoby tego – brak mediatora i jakiejś struktury świata.
Sądzę, że Chrześcijaństwo było katalizatorem jedynie. Tendencje do centralizacji pojawiały się niezależnie na całym obszarze Słowiańszczyzny, wszak Polska i Ruś są tego dobrymi przykładami - zręby państwowości zostały jedynie zespojone za pomocą Chrześcijaństwa. Przy czym na Rusi starano się wprowadzić jedyny kult państwowy.
Pod koniec średniowiecza Kościół (na Zachodzie) przeniósł nacisk z religijności wspólnoty na religijność indywidualną. Jest to przyczyna współczesnego europejskiego nacisku na indywidualizm, a w historii było powodem wielu istotnych wydarzeń, najpierw rewolucji religijno-chłopskich, jak Wiklefa w Anglii, a później reformacji. Protestantyzm, wg Webera, jest główną przyczyną zwycięstwa kapitalizmu w Europie Zachodniej.
Rzeczywiście, to jest poważny problem - indywidualizm jest de facto najbardziej europejską cechą Europy. Należy pamiętać, że tutaj mieliśmy za to przez długi czas silne instytucje rodowe. Należy pomyśleć, na ile erozja tejże instytucji mogłaby doprowadzić do indywidualizmu.
A na wschodzie? Ruś mogłaby się pojawić (i przetrwać zjednoczona), choć stolica w Moskwie jest już przegięciem, takie przejścia są bardzo mało prawdopodobne (równie prawdopodobna byłaby stolica Giecki w Warszawie). Natomiast nie miałaby praktycznie żadnych związków z Konstantynopolem (o ile by istniał, i tak się nazywał), bo przyczyną tego związku była potrzeba szukania ideologicznej podpory tronu.|
Wiem, wiem, ale jak mówiłem, jest to dość żartobliwy projekt, nie mający być super realistycznie. Przede wszystkim konlangi!
I jeszcze jako ciekawostkę dodam, że Ruś, obok Brytanii, pod koniec średniowiecza miałaby być jednym z głównych ośrodków kulturalnych w Europie.
Dodatkowo jeszcze, dla świadomości europejskiej ważny był również okres krucjat, którego tutaj by oczywiście nie było.
Romańszczyzna będzie u nas silniejsza, i jak mówiłem, mamy Brytanię, która pomoże zachować stare tradycje, dodatkowo romańską Afrykę (północną). Obszar Romański będzie też wzmocniony następnie o Germańszczyznę, a także dość zhellenizowany (ale dalej starosemicki) Egipt, czy Filistynę (jakże piękne królestwa i pięknych pisarzy wyda ten obszar w średniowieczu!), Mitenię (Ugaritów), Armenię czy nawet Kutów, którzy z czasem będą buddyjskie.
Reasumując, usuwając chrześcijaństwo z równania, zmieniamy Europę nie do poznania. Teraz wszystko byłoby możliwe, włącznie z podbojem przez buddyjskich Persochińczyków. Nie podejmuję się analizy dla czasów późniejszych niż średniowiecze.
Jeżeli o czasy późniejsze, początkowo myślałem o zniwelowaniu skutków kolonializmu lub jego całkowitym wykluczeniu, ale teraz jestem jedynie skłonny, że Indianie oswoili się z europejskimi chorobami dzięki Wikingom, ale z drugiej strony i tak byliby bardzo osłabieni. Więc zgaduję, że kolonizacja by potoczyła się jak u nas (przy większym udziale Skandynawii). I to tyle na razie
