Nie mówię, że źle, po prostu nie widzę konfliktu między używanie np. "siarka" na pierwiastek a "sulfat" na siarczek. Tego typu sytuacje są w angielskim, rosyjskim i pewnie paru innych językach, a i tak są stosowane w polskim przy nazewnictwie np. minerałów czy zjawisk fizycznych.
Angielski akurat ma "sulfur", więc się nie liczy. Ale rosyjski - owszem.
Z tym, że skoro już mamy te swoje tlenki czy siarczki, to trzeba raczej je chronić, a nie wywalać, bo "niepostępowe".
Choć oczywiście, nie uważam, że obecny, pośredni stan jest lepszy. Trzeba iść w jedną albo w drugą stronę, a moim zdaniem lepsza jest ta z bardziej rodzimym nazewnictwem. Lubię językowy nonkonformizm (mamy dość sporo własnej terminologji naukowej wbrew pozorom, wystarczy popatrzeć na interwiki, gdzie zwykle spośród szarości wyróżniają się polski i islandzki

), a od międzynarodowości są wzory i symbole.
Mówiłem o polskim w wydaniu, jakiego uczyłem się na chemii.
No właśnie, a to zależy od tego, kiedy się uczyłeś. Ale zgaduję, że na tyle wcześnie, że było wtedy normalniej, niż jest teraz.
Ekhm... już wolę tradycyjnych polskich chemików stosujących tradycyjną polską terminologię - ale przynajmniej ludzi z danej dziedziny nauki stosujący jakąś normę dla danej dziedziny nauki na jakimś obszarze narodowościowym. RJP zabierające się za terminologię chemiczną... dobre. Chemicy stosujący się do zaleceń RJP... jeszcze lepsze.
Ale myślę, że pomoc ze strony RJP pomogłaby uprzątnąć bajzel, który chemicy stworzyli. To nie ma być dyktowanie sobie warunków, a raczej spółpraca. A właściwie, konsultacja przy jakichś większych reformach/zmianach.
Zwłaszcza, że to nie jest tak, że narzekają wszyscy inni, a chemicy wzdychają "Aaaach, jaka spaniała nowa nomenklatura!". Wcale nie! Wielu z nich też wkurza ten bajzel. Nawet nauczyciele chemji, których miałem, też narzekali na te ciągłe zmiany. Na przykład pani (kobieta raczej starszej daty), która mnie uczyła chemji w gimnazjum (czyli okres, w której chemja była jednym z moich ulubionych przedmiotów i pisałem z niej olimpjady) ogólnie tolerowała Stocka i na nim się opierała. Ale na nazwy typu "monotlenek diwodoru" zawsze reagowała pustym śmiechem.