Sam status w SIL-u nie jest żadnym argumentem popierającym utworzenie któregokolwiek z projektów Wikimedia, a zwłaszcza Wikipedii. Być może niektórzy pamiętają wielką wtopę Wikimediów z "językiem syberyjskim" albo kojarzą problem z Wikipedią w volapük, edytowaną niemal wyłącznie przez boty i praktycznie nie używaną. Od czasu ich utworzenia bardzo zaostrzono kryteria tworzenia nowych projektów, nawet tych, które zawsze miały mniejsze wymagania, niż Wikipedia, jak np. Wikisłownik czy Wikicytaty.
No cóż, wtopy się zgadzają. Były takie, ale czy to było aż takie okropne? Dawna Wikipedia miała niezwykle ważną rolę dla "małych języków", teraz wygląda na kolejne narzędzie korporacjonistów. Z pozycji "chronimy kulturowe dziedzictwo, pozwalamy rozwijać się pod swoimi skrzydłami mniejszym braciom" - czyli z pozycji zbawcy, przeszli w banalną pozycję "więcej kliknięć = yupikayey motherfucker". Mogli odegrać ważną rolę, zostaną tylko źródłem niepewnej wiedzy dla gimbazy z całego świata. Wierzę, że kiedyś się ockną i zweryfikują swoje postępowanie.
Problemem pruskiego jest to, że to rekonstrukcja we wczesnym stadium, że nikt (okej, jedna osoba) w tym języku nie mówi od urodzenia, że - jak sam Piteris tu mówi - wiele kwestii podlega dyskusji i nie zostało ustalone, chociażby sprawa przyswajania imion i nazwisk, czy toponimia, że poza waszą grupą pasjonatów nikt tego języka nie rozumie, a być może mieliby z nim problem nawet dawni Prusowie i pisalibyście tę Wikipedię raczej dla siebie. Celem Wikimediów jest gromadzenie i udostępnianie wiedzy jak najszerszemu gronu ludzi, a nie jej tworzenie, a Wikipedia po prusku musiałaby się równie często zajmować tym ostatnim, jak pierwszym.
Dużo lepiej poświadczone martwe języki - staronordycki, sanskryt i starożytna greka - również zostały odrzucone jako potencjalne języki dla Wikipedii. Pamiętam, że wielkie boje były o łacinę i staroangielski, a na staroangielską Wikipedię co chwila ktoś próbuje zamknąć. Nawet skutecznie ożywiony kornwalski dostał swoją Wikipedię z trudem, a sama Wikipedia również wzbudza różne emocje, nie zawsze przychylne. Tak więc, jakkolwiek może to być przykre, Prūsiska Wikipēdija zostanie tutaj przynajmniej dopóki nie odchowacie sporej gromadki pruskich dzieci, a fakt, że mówią one w tym języku nie zostanie oficjalnie odnotowany.
No cóż, Prusowie przegapili swoją szansę, gdyby pierwsza propozycja padła za starych zasad, to kto wie... Trudno. Warto dawać od czasu do czasu o sobie znaki. Mimo, że szanse na akceptację marne i przez najbliższe lata nikt w to nie wierzy. Czy Prusowie dawni rozumieliby nas? My uważamy, że dopóki nie zaczęlibyśmy gadać o kolei, samolotach i innych tego typu diabelstwach i o ile trafilibyśmy na w miarę rozgarniętego człowieka - tak. Szczególnie gdyby mówić dobrze fonetycznie, czyli możliwie jak najmniej litewsko/rosyjsko/polsko. Nie wymyśliliśmy sobie przecież tego języka, my go rekonstruujemy na zaświadczonych źródłach, których wbrew temu, co bredzi Wiki, nie jest aż tak mało. 1800 słów, komplet derywatów, które pozwalają tych 1800 rozwinąć w 10 000 (większość jest tak oczywistych, że nikt nie rejestruje ich w słowniku), składna gramatyka. Przy obecnym poziomie lingwistyki, czego jeszcze chcieć?
Proces restytucji języka jest długotrwały i trudny; mimo zapału twórców, nieszczególnie widzę szansę na sukces w Prusach. Sama nazwa "Prusy" jest bardziej kojarzona z tym, co powstało na bazie Elektoratu Brandenburgii i przeistoczyło się później w Niemcy, i w Europie raczej nie jest to skojarzenie przyjemne. No i brakuje tam ciągłości etnicznej, zarówno w obwodzie kaliningradzkim, jak i w województwie warmińsko-mazurskim niewiele jest ludności mieszkającej tam z dziada-pradziada. Jak sam Dynozaur zauważył w innym temacie, nie ma tam tożsamości regionalnej, poczucia wspólnoty z innymi mieszkającymi tam ludźmi, a co dopiero z ich przodkami, czy to pochodzenia bałtyckiego, czy germańskiego. To nie jest dobre podłoże do działań "prusoodtwórczych".
To jasna sprawa, jednak my chcemy tworzyć nowych Prusów, czyli pomóc w wytworzeniu się nowego regionalizmu. Tak jak kiedyś regiony powstawały, tak najwyższy czas, by nasz przestał być "niczyj". Prawo pruskie mówiło - Prusem jest ten, kto mieszka na danej ziemi od co najmniej 3 pokoleń. Trzecie pokolenie już jest, czwarte się rodzi. Najwyższy czas, by zaczęli rozumieć te ziemie. Mówię tutaj o całokształcie, o trudnej historii i o zwyczajnej miłości do miejsca, w którym się rodzimy. Nie trzeba do tego mieć konkretnego pochodzenia. Wystarczy przestać wierzyć, że to nie jest nasz dom. Nawet jeśli sprawa pruska nie wypali, to chcemy pomagać, tworzyć taki lokalny folklor, który pomoże zrozumieć ludziom, że dzisiejszy kształt Prus wynika z całej przeszłości, tak dzięki 50 lat komuszej dezinformacji zapomnianej.
Można zresztą działać dwojako - poza Prusami odszukiwać potomków albo uczyć miłości do tych ziem przybyszów. Staramy się robić i jedno, i drugie.
O dziwo, Obwód Kaliningradzki jest podatniejszym gruntem, niż Warmia i Mazury. Myślę, że wynika to z faktu, że tam ludzie naprawdę szukają identyfikacji, są daleeeko od mateczki Rosji, zresztą wielu z nich uważa tamtą Rosję za Azję. A Kaliningradczycy chcą być Europejczykami. Dość powiedzieć, że w mniej więcej tyle samo użytkowników pruskiego mieszka tam, co po tej stronie granicy.
poparcie któregokolwiek samorządu byłoby zawsze miłe
Zdarzały i zdarzają się wyjątki. Samorząd Górowa Iławieckiego przychylnie patrzył na sprawę pruską, nadali nawet jednej ze szkół wiejskich im. Herkusa Monte. Tam odbywały się warsztaty języka. Myślę, że to wynika z tego samego, co w obwodzie - tutaj ludzie mają pochodzenie ukraińskie, a nie mazowieckie. Dawny dom daleko, więc zaczynają rozumieć, że ich dom jest tutaj. A ludzie z południowych Prus nadal mogą powiedzieć "eee, ja z Kurpii". Spore poparcie samorządu jest też w Gadach - to mała wieś, ale tam co chwila coś "pruskiego" się dzieje. I takie poparcie jest kluczowe. Olsztyna nam nie trzeba, by cokolwiek robić

A nie ma jakichś wojów-rekonstruktorów (-"rekonstruktorów"), którzy chociaż tłukliby się z Prusami? Zawsze można by było wsadzić ich na jakieś choćby i wsiowo-gminne Święto Chleba, a przy okazji na jakimś kramiku zrobić stoisko językowe, jeżeli tylko byście mieli paru ludzi w terenie.
Mamy grupę ludzi, którzy tworzą pruską drużynę, ale sam za wiele o ich działaniach nie wiem, żyją swoim życiem/
Podsumowując: patrzymy realnie na szanse, nikt nie spodziewa się "boomu", po prostu robimy konsekwentnie to, co nam serce podpowiada. Nie szukamy ani poklasku, ani nie słuchamy malkontentów. Z mazurskim uporem babrzemy się w naszych piaskach, w nadziei, że coś wyrośnie
