Wkurwia mnie używanie angielskich nazw gatunkowych roślin i zwierząt w polskich artykułach. W biologji nazwami międzynarodowymi są nazwy NAUKOWE (zwane przez lud "łacińskimi", niezbyt poprawnie), a nie głupie angielskie nazwy zwyczajowe (których nawet anglofońscy naukowcy zwykle unikają i wolą używać nazw naukowych).
Oczywiście, wynika to praktycznie zawsze z głupoty i niewiedzy autorów owych "artykułów" oraz z ich leniwstwa (po prostu przepisują żywcem źródła anglojęzyczne i nie chce im się nawet odszukać, jak dana rzecz się po polsku/neołacińsku nazywa). Prawdziwy naukowiec NIGDY nie podałby angielskiej nazwy gatunkowej, tylko naukową (najczęściej obok polskiej zwyczajowej).
A jeszcze gorsze jest naiwne, dosłowne tłómaczenie owych angielskich nazw, z czego wychodzą różne idjotyzmy (kompletnie niezrozumiałe). Największy "kwiatek" z jakim się spotkałem to "gołąb żółwiowy" (= turtle dove, to co po polsku nazywa się turkawką).