Irtytuje mnie, jak poznaniacy mówią na "biznes" albo "działalność gospodarczą" geszeft, akcentując to przy okazji na pierwszą sylabę. W ogóle poznańska gwara jest dosyć irytująca, ale najbardziej irytujące jest chyba podejście mieszkańców Poznania, którym gwara przypomina się tylko wtedy, kiedy trzeba zaszpanować przed przyjezdnymi. Wtedy udają, że na tramwaj mówią bimba, że wiedzą, kto to szkolnica i że codziennie budzą się na fleku.